Temat przesyłek przeniesionych balonikami, podczas ich zawodów organizowanych przez LOPP, w okresie 1934-1939, w polskiej publicystyce filatelistycznej praktycznie nie istnieje. A przecież chodzi o klasyczne przesyłki aerofilatelistyczne i to w użyciu funkcjonalnym, a nie czysto okazjonalnym.
Na początek wypada więc przybliżyć czytelnikom o co chodzi.
Zawody baloników LOPP (Liga Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej) polegały na wypuszczaniu w powietrze kupionych od LOPP baloników. Miały one przyczepioną kartkę pocztową opłaconą znaczkiem za 5 gr (opłata dla druków do 25 g) z adresem organizatora, instrukcją postępowania oraz miejscem na wpisanie danych puszczającego i odsyłającego balonik. Po wylądowaniu balonika, jego znalazca powinien odesłać załączoną kartkę wpisując na niej swoje dane i miejsce lądowania. Wypuszczający oraz ci, którzy odesłali baloniki, które doleciały najdalej, otrzymywali nagrody. Kartki, które przeleciały lot balonikiem i zostały odesłane, posiadały kasowanie znaczka z urzędu pocztowego najbliższego miejsca lądowania, lub innego, w którym znalazca nadał przesyłkę. Decydował nie stempel pocztowy (choć był pomocny), ale wpisane miejsce odnalezienia. LOPP sprzedając baloniki po 50 gr, zbierał fundusze na działalność statutową. Drugim istotnym celem była popularyzacja organizacji LOPP wśród dzieci i młodzieży, na których głównie nakierowane były zawody baloników.
Największe zawody baloników odbyły się w Warszawie przy okazji Zawodów o Puchar Gordon Bennetta organizowanych w Polsce w latach 1934, 1935 i 1936 i nazywane były wówczas „Małym Gordon Bennettem”. Tu prawdopodobnie narodził się pomysł, ale później rozlał się po całej Polsce i zawody balonikowe stały się częstym punktem programu tzw. Tygodnia LOPP organizowanego jesienią w różnych miejscowościach przez lokalne struktury organizacji.
Podobno odsyłane było mniej niż 10% balonikowych karteczek.
Podobno po rozstrzygnięciu konkursu karteczki były niszczone.
Nawet jeśli tak było to przy skali zjawiska, o czym za chwilę, zasadne wydaje się pytanie, które postawiłem w tytule. Nie sądzę też, aby zamiar niszczenia karteczek, jeśli na pewno był, to był realizowany natychmiast. Myślę, że gdybym był organizatorem konkursu z wypłatą nagród, to zachowałbym dowody prawidłowego procesowania na dłużej. To znowu dałoby szanse na przetrwanie, przynajmniej kartek nagrodzonych, jeśli nie wszystkich odesłanych. Znowu wracamy do pytania tytułowego.
Teraz trochę o skali zjawiska, które wyrywkowo rozpoznawałem w oparciu o materiały znalezione w Internecie. Zawody baloników organizowane w Warszawie przy okazji Zawodów Gordon Bennetta były oczywiście najpopularniejsze z racji choćby przyklejenia do popularnej imprezy sportowej. Mamy z nich też najwięcej danych. Jak się okazuje, przez te trzy lata, wypuszczono tu łącznie 40 tyś baloników z czego odesłano 6 637 kartek (wychodzi na ponad 15%). To naprawdę duże liczby. Ale oprócz trzech konkursów warszawskich odbyło się co najmniej 13 innych, zapewne sporo więcej, ale o tylu, póki co znalazłem wzmianki w prasie. W mniejszej skali to fakt i danych brakuje, ale też rozproszenie powoduje, że dotrzymanie reguł niszczenia nie mogło przecież wszędzie być tak rygorystyczne. Poniżej tabela z danymi, jakie udało mi się wyciągnąć z Internetu.
Jak wiadomo, rzeczywiście nastąpił co najmniej jeden wyłom, Chełmno. Katalog Fischer T2, w dziale przesyłek balonowych, notuje karty z zawodów baloników w Chełmnie. Poniżej ilustracja z Katalogu, awers i rewers kartki o numerze 58, którą odesłał Stanisław Rogowski z Bydgoszczy. Takie jest też kasowanie znaczka nalepionego na kartce.
Osobiście mam pewien problem z akceptacją tej kartki, gdyż nie posiada ona dziurki umożliwiającej przyczepienie jej do balonika. Żeby była jasność, nie kwestionuję jej autentyczności, tylko to, że leciała balonikiem. Być może to Stanisław Rogowski z Bydgoszczy zakupił ją w Chełmnie, aby odesłać z domu i zapolować na nagrodę. Ale może to tylko moja wrodzona podejrzliwość.
Nie mam takich wątpliwości do trzech kartek sprzedanych niedawno na aukcjach u p. Puchały. Poniżej skan kartki numer 21
Wysłana balonikiem przez Kurowską Halinę z ul Focha 15 (w domyśle z Chełmna). Odesłał ją Jan Kroplewski 30.09.38 z Męcikał pow. Chojnice. Na kartce adnotacja, zapewne komisji konkursowej 75 km. Widać wyraźnie dziurkę, przez którą przeciągnięty był sznureczek balonika.
Kolejna kartka ma numer 30.
Wysłał ją balonikiem Wilewski Edward z ul. Focha 12 (w domyśle Chełmno). Odesłał ją Wiktor Płomiuski(?) 26.09.38 z miejscowości Małe Gacno pow. Tuchola, który wpisał, kiedy znalazł kartkę: Znaleziony dnia 25.9.38 r. o godz. 16 po poł. Jest też dopisek komisji konkursowej 37 km i dziurka na przyczepienie do balonika.
Kolejna kartka ma numer 19.
Wysłał ją balonikiem Gomojewski(?) Damian (adresu nie potrafię odczytać). Odesłał ją Konopat W 29.09.38 z Terespola Pomorskiego. Odległość od Chełmna w linii prostej poniżej 10 km. Ta kartka ma pieczątkę wejścia do kancelarii Obwodu Powiatowego LOPP w Chełmnie z adnotacją przyjęcia 30.09.38.
Moje internetowe poszukiwania doprowadziły mnie do listy nagrodzonych konkursu w Chełmnie, która została opublikowana w Gazecie Pomorskiej Nr 36 z dnia 13.02.1939 roku.
Zwycięzcą został Edwin Stosik, którego balonik przeleciał 100 km i został odesłany z Niemiec. Pozostali nagrodzeni to:
Janusz Ostrowski
Jerzy Filarski
Helena Stosikówna
Halina Kurowska
Alojzy Borowski
Halina Kurowska (po raz drugi)
Edward Wilewski
Jak widać, na liście nagrodzonych odnajdujemy dwójkę wysyłających wyżej pokazane kartki Nr 21 i 30. Kartka Nr 19 z racji zbyt małej odległości nie przyniosła nagrody, ale świadczy o tym, że z Chełmna zachowały się odesłane kartki, a nie tylko zwycięskie.
Moją wątpliwość co do kartki z Katalogu Fischera potwierdza brak tego uczestnika na liście nagrodzonych, a przecież odległość pomiędzy Chełmnem a Bydgoszczą, jest większa niż przeleciał balonik ostatniego nagrodzonego Edwarda Wilewskiego – 37 km. Możliwe jednak, że wytłumaczeniem jest jej późny czas odesłania 23 X 38, co w odniesieniu do dni puszczania baloników: 25.09.1938 oraz 2.10.1938 oznacza ponad trzy tygodnie. Komisje konkursowe na ogół rozstrzygały konkursy w ciągu dwóch tygodni więc może dlatego.
Fakt, że do naszych czasów zachowały się kartki z konkursu w Chełmnie potwierdza logikę, że komisja konkursowa nie niszczyła ich od razu. Skoro nie zniszczyła ich w Chełmnie to może także w Warszawie czy innych miejscowościach konkursowych. Pan Adam Głowacz informował mnie, że podobno znana jest kartka z Nakła, ale póki jej nie zobaczymy trzeba utrzymywać „podobno”.
Znana jest kartka z zawodów w Warszawie w 1936 roku, sprzedana na aukcji antykwariatu Gryf w 2023 roku, ale to kartka niewysłana. Poniżej skan jej obu stron. Jak widać, aby maksymalizować dochód sprzedawano je wcześniej a na punkcie startowym dokładano balonik. Ta karta ma kupon, odcinany przez kontrolę startową, zapewne aby zapobiec oszustwom. Nie dało się kupić kartki i odesłać z daleka jako znalezionej, gdy komisja nie miała kuponu kontrolnego. Odróżnia ją jeszcze od znanych z Chełmna, brak znaczka. Opłatę miał uiszczać adresat co było znaczącą optymalizacją kosztów i pracy przy frankowaniu.
Jeszcze kompilacja ilustracji nagrodzonych w konkursach Małego Gordon Bennetta w Warszawie z lat 1934, 1935 i 1936.
Na koniec wracamy do tytułowego pytania: Gdzie są przesyłki z zawodów baloników LOPP?
Zapraszam do kontaktu wszystkich, którzy mają coś do dodania. Piszcie na: ksiark@poczta.onet.pl