Z mieszanymi uczuciami odebrałem polemikę jaką podjął z moimi dwoma notkami na temat Klasy OPEN Pan Witold Mikołajczyk. To znaczy, ucieszyłem się, na wiadomość o przesłanym na stronę i-KF tekście, bo o dyskusję przecież wołałem. Po przeczytaniu jednak mina mi zrzedła. Myślałem bowiem, że nadszedł tekst polemiczny, a zobaczyłem, jakąś formę prześmiewczo-karykaturalną w dodatku z insynuacjami o lobbowaniu na rzecz swojego eksponatu. No cóż, każdy pisze jak uważa ale ponieważ nazwisko autora jest w polskiej Klasie OPEN wyznacznikiem standardu uznałem, że
muszę się odnieść do niektórych stwierdzeń, a niektóre wręcz sprostować.
Pan Witold rozpoczął swój tekst niezrozumiałą dla przeciętnego zjadacza chleba ekwilibrystyką matematyczną, wykrzywiając do granic absurdu prosty koncept, wizualnej oceny eksponatu Klasy OPEN. Do tego zasugerował jednoznacznie, poprzez odnośnik do mojego tekstu, że to moja propozycja „mierzenia” zawartości materiału filatelistycznego i niefilatelistycznego. To jest oczywiste nadużycie, które muszę sprostować. Każdy kto przeczyta mój tekst będzie wiedział, że niczego takiego nie napisałem. Ci którzy tego nie zrobią, uznają mnie za idiotę po tekście Pana Witolda. Powiem tylko, nieładnie.
W kolejnym akapicie mamy dywagacje na temat centymetrów kwadratowych, cali kwadratowych, sędziowaniu z linijką, ekierką, cyrklem, kątomierzem i z tablicami matematycznymi. Koncept nakręcania absurdu aby zdezawuować inny pogląd niż własny. Panie Witoldzie, jeśli nie ma Pan pomysłu jak ocenić proporcje na poszczególnych kartach to chętnie Panu pomogę, ale może offline, aby nie zanudzać czytelników tego tekstu.
Co do słuchania pańskich prelekcji oraz czytania artykułów, to robię to zawsze z przyjemnością, choć oczywiście nie zawsze zgadzam się z prezentowanymi poglądami, co napisałem w moich tekstach. Natomiast stwierdzenie, że nie zwróciłem uwagi na najbardziej istotne uwagi do tej klasy, które Pan nazwał prawami, jest zbyt daleko idące. Ja w swoim ostatnim tekście zająłem się jedynie proporcją materiału, co też jasno sugerował tytuł. Aby potencjalnemu czytelnikowi nie wrzucać zbyt wiele pomysłów na raz, przyjąłem zasadę, jeden tekst jeden problem.
Dalej insynuacje, że rozumie Pan moje stanowisko, bo szukam argumentów dla obrony zawartości swojego eksponatu jednoekranowego, która i tak jest płonna. No cóż Panie Witoldzie ponownie powiem, nieładnie. Mój eksponat na pewno do pięt nie sięga pańskiemu, ale gdyby Pan przeczytał moje wcześniejsze „wypociny” to zrozumie Pan, że ten eksponat służy mi tak naprawdę do wczucia się i zrozumienia Klasy OPEN, której jestem zwolennikiem. Parafrazując, nie chcę postawić się w roli księdza mówiącego o istocie małżeństwa. Natomiast moje główne filatelistyczne zainteresowania lokują się zupełnie gdzie indziej.
Panie Witoldzie nie rozumiem też dlaczego uważa Pan, że martwi mnie różnorodność w pańskim eksponacie? Doprawdy nie wiem czym sobie na to zasłużyłem. Popieram różnorodność, co myślę w drugiej części mojego ostatniego tekstu wyraźnie napisałem. Pańskiemu eksponatowi życzę samych dużych złotych medali i z niecierpliwością czekam okazji aby móc go wreszcie zobaczyć. Nawet jeśli wg. moich poglądów ocenię go jako eksponat już niefilatelistyczny.
Jeszcze na koniec wyjaśnienie do kogo w swoich tekstach apeluję. Do Związku, znaczy do władz związkowych ale też do gremiów jak: Główne Kolegium Sędziów, Główne Kolegium Wystawiennictwa itp. Dlaczego? Aby oceny eksponatów dokonywane były w oparciu o jasne kryteria dające się zweryfikować. Nie tylko w oparciu o szeroko rozumianą humanistykę, czyli odczucia i wrażenia, bo te zmieniają się mocno i do tego często wprost proporcjonalnie do więzów koleżeńskich łączących sędziów i wystawiających.
PS. Przychodzi mi jeszcze do głowy anegdota związana z tytułem, gdzie ocenę powierzchni Pan Witold wiąże z wyższą matematyką. Pamiętam jednego kolegę z podstawówki, który za nic nie mógł zrozumieć zasady obliczania powierzchni prostokąta. On pewnie zgodził by się z Panem Witoldem, że to wyższa matematyka, ale to było w podstawówce…..
PS2. Pan Witold swoje teksty często opatruje mottem z Seneki ale mam wrażenie, że skierowane ono jest tylko do odbiorców. Bo jeśli Kalemu ukraść krowę, no to już jest naprawdę grzech ciężki.