Czy wam nie przyszło nigdy do głowy,
że śnieg powinien być kolorowy?
Albo zielony, albo czerwony,
liliowy albo beż.
 
Bardzo kolory by się przydały,
a tu tymczasem wciąż pada biały.

Ten dziecięcy wierszyk dotyka jednego z najbardziej podstawowych zagadnień. Czy pomimo tego, że ciągle pada biały śnieg to czy możliwe jest aby ta biel była jednocześnie kolorowa?

W tym momencie czytelnik może stwierdzić, że piszącemu powyższe słowa letnie upały zaszkodziły i najlepszym lekarstwem na tego typu somnabuliczne bajdurzenia bałamutne jest kubeł zimnej wody lub wyjazd w najbliższym możliwym terminie tam, gdzie - jak twierdzi szef pingwinów z Madagaskaru Skipper - lód jest zimny a kobiety gorące :-))

Dla mieszkańców strefy umiarkowanej zima jest najczęściej najbardziej monotonną i smętną porą roku. Jedynie dzieci potrafią cieszyć się śniegiem i możliwością zabawy, ale wraz z upływem czasu także i one popadają w marazm. Przecież na dworze jest zimno, biało i nawet, gdy słońce świeci to widać tylko pola pokryte białym śniegiem i szare bezlistne drzewa sterczące wśród tej bieli jak wbite w śnieg patyki. Gdzie tutaj szukać kolorów? A w dodatku jest zimno.

Czy śnieg może być piękny? Tylko dziwacy mogą chcieć mieszkać tam, gdzie wzrok nie napotyka nawet na bezlistne drzewa i nie znajduje wytchnienia od monotonnej bieli.

 

A przecież:

 

Il.1. St. Vincent et Grenadines - 2011

Na samym krańcu naszej planety leży spowita w błękicie oceanów ziemia. Niby śpiąca księżniczka, piękna i złowroga, spoczywa w mroźnym śnie otulona w fałdy śnieżnej szaty połyskującej ametystami i diamentami lodu” -  tak przed laty opisywał Biały Ląd admirał Byrd, jeden z największych polarników. Pomimo wielu ciężkich chwil jakie przeżył na Antarktydzie, powracał tutaj nieustannie.

Czytając wspomnienia polarników zarówno tych z przeszłości jak i obecnych możemy dostrzec pewna wspólna dla tych relacji cechę. Otóż każdy z tych, którzy przybyli tutaj świadomie nie potrafi wystarczająco dokładnie opisać to, co zobaczyli. Ci wszyscy ludzie niezależnie od wykonywanej profesji popadają w patos próbując opisać Antarktydę. Już pierwsze wpłynięcie na morza południowe i zetknięcie się z pierwszymi oznakami niewidocznego na razie lądu wzbudza emocje. Oto na jednolitej powierzchni oceanu pojawiają się pierwsze bryły białej kry. Na razie jest to lód znany nam z jezior, rzek - po prostu mniejsze lub większe kry.

Il.2. TAAF – 2002 – M 498

Jest to tzw. pak lodowy najczęściej wymieszany z kaszą lodową. Wokół statku połacie połamanej kry sprawiają wrażenie placków rzuconych na wodę. Ale to tylko pozory. Gdy tylko ucichnie wiatr możemy usłyszeć że cisza jest pojęciem nieznanym w tym rejonie. Ten lód po prostu śpiewa! Jest to przedziwna muzyka – oto z lodu uwalniają się z nieustannym trzaskiem pęcherzyki powietrza, które w nim tkwiły przez tysiąclecia. Ale niewiele potrzeba czasu aby wraz z pakiem lodowym pojawiły się góry lodowe.  Teraz dopiero możemy przekonać się  jak bardzo kolorowa potrafi być biel.

 

 Il.3. AAT – 2011 – M 189

Wszystkie odcienie błękitu i seledynu lśnią w promieniach słońca. Ale to jeszcze nie wszystkie kolory jakie wyczaruje przyroda.

 

Il.4. BAT – 2007 – M 378 – 381

Odblaski oślepiają nas. Wysokie ośnieżone góry, gdzie każdy lodowiec rzuca błękitną plamę, wyrastają z wody, otaczają nas, zasłaniają nam drogę. Morze jest pokryte niezliczona ilością gór lodowych o najrozmaitszych kształtach i różnych wielkościach. Kolosalne rzeźby we wszystkich stylach – od symbolicznego poprzez barokowy az po surrealistyczny. Genialnie inspirowane dzieła sztuki. Wystawa gigantycznych klejnotów – od diamentu do szmaragdu. Galeria, która zawstydziłaby rzeźbiarza, obdarzonego największą wyobraźnią, najbardziej szalonym talentem, az do utraty na zawsze chęci kształtowania marmuru lub modelowania gliny!”

Ten niezwykle patetyczny opis pochodzi z książki żeglarza Patricka Van God  - „Trismus” w Antarktyce”. Nie on pierwszy i zapewne nie ostatni został oczarowany tym niezwykłym światem. Nic dziwnego że  jedna z emisji znaczków wydanych przez pocztę BAT została opisana jako „Antarktyczna symfonia”.

 

 Il.5. BAT – 2000 – M 311 – 314

Lecz najmocniejszym wrażeniem, jakiego doznaje się wobec gór lodowych, jest świadomość, że było się jedynym, który uchwycił piękno każdej z nich. Bo nawet gdyby inny widz znalazł się tu pół godziny później, zobaczy on inną górę, będzie podziwiał inny klejnot, kontemplował inną rzeźbę. Jesteśmy jedynie chwilowymi świadkami tworzenia stale przeobrażającego  się dzieła sztuki...”

Ten opis Patricka Van God   bardzo dobrze oddaje efekt zauroczenia jakiemu ulegają ci którym dane było dotrzeć w rejon Antarktydy.  Ten z pozoru monotonny i jednolity krajobraz ulega nieustannym zmianom, tutaj każda chwila jest niepowtarzalna. Wystarczy, zaledwie kilka minut aby chwile pełne ciszy i słońca zamieniły się w apokaliptyczną wręcz grozę. Nie ma żadnej przewidywalności i stałości na tym pozornie martwym lądzie. Wzrok nie jest w stanie ogarnąć wszystkiego naraz. Oto w oddali lśni wszystkimi kolorami tęczy potężna ściana lodowca strzegącego zazdrośnie dojścia do lądu.

 

 Il.6. Dependencja Rossa – 1998 – M 54 – 59

Słońce zawieszone latem nisko nad horyzontem i świecące praktycznie przez całą dobę potrafi wyczarować z bieli lodowców wszystkie kolory tęczy. Nawet lód morski zalegający prze czołem lodowca wydaje się lśnić tak jakby rozsypano na, nim miliony diamentów. Rzadkie chwile spokoju potrafią oczarować nawet największych polarników.

 „Niebo jest cudowne. Obłoki najrozmaitszych kształtów, w przeróżnych warunkach światła i cienia. Słońce nieustannie wygląda spoza chmur, od czasu do czasu jaskrawo oświetlając to pole lodowe, to górę lodową o stromych ścianach, to znów fragment lazurowego morza. Światło słoneczne i cień gonią się wzajemnie w otaczającym nas krajobrazie – aż dziw bierze że ten niezwykle romantyczny zapis wyszedł spod pióra Roberta Scotta.

 

Il.7. Dependencja Rossa – 1999 – M 60 – 65

Rzadkie chwile spokoju w świetle zachodzącego słońca potrafią wynagrodzić polarnikom tygodnie burz śnieżnych. Niesiony wiatrem śnieg uniemożliwia wtedy nie tylko podziwianie krajobrazu ale wręcz przebywanie na otwartej przestrzeni.

Nie tylko okres lata pozwala na podziwianie wszelkich możliwych odcieni bieli. Także noc polarna pozwala na podziwianie najbardziej niezwykłego spektaklu. Tym razem na niebie zorza polarna rozwija swoje wielobarwne draperie i zapal blaskiem śnieg.

 

Il.8. AAT – 1989 – M 84 – 87

Antarktyda czaruje swoimi kolorami nie tylko polarników. Jej niepowtarzalne piękno próbują uchwycić na swoich obrazach także artyści. Na znaczkach wydanych przez pocztę Australijskiego Terytorium Antarktycznego uwiecznione zostały obrazy namalowane przez jednego z największych  australijskich artystów – sir Sidneya Nolana.

Jest to efekt 8-dniowej podróży na Antarktydę w styczniu 1964 roku. Antarktyda tak zauroczyła malarza swoimi kolorami że efektem był cykl 50 obrazów pod wspólnym tytułem - „Antarctica”.

 

 Il.9. AAT 1987 – M 74 – 78

Świat który nas otacza – wzywa nas. Dlatego też gnani pasją poznania nieustannie wędrujemy i często brakuje nam chwili aby zatrzymać się i podziwiać to wszystko co nas otacza. Antarktyda jest ostatnim miejscem na świecie, która broni się przed ludzką zachłannością. Broni się odległością, mrozem, wichrami i sztormami na morzach otaczających ten niezwykły kontynent. Ale, za to tym, którzy pomimo wszystko zatrzymają się tutaj, na dłużej potrafi odpłacić pięknem niespotykanym nigdzie indziej.

Ten pokryty lodem kontynent to nie tylko Biały Ląd, tajemnicza Terra Incognita, to także biały magnes powodujący, że ci, którzy, choć raz zatrzymali się tutaj na dłużej powracają tutaj nieustannie. Nic więc dziwnego, że nawet uczestnik tragicznie zakończonej wyprawy R. Scotta tak napisał w swoich wspomnieniach:

 „Jeżeli więc pragniecie wiedzy i macie możliwość przeistoczenia tej żądzy w coś materialnego, jedźcie i odkrywajcie.... Za odbycie podróży zimowej czeka was nagroda, byle tylko zależało wam wyłącznie na jajku pingwina”.

 Słowa Apsley Cherry-Garrarda w pełni oddają motywacje towarzyszące uczestnikom wypraw polarnych. Najważniejsza jest pasja poznawania a nagroda za to może być najwyżej jajko pingwina i obrazy utrwalone w pamięci. Obrazy które możemy podziwiać także na znaczkach.

Powyższy tekst ukazał się wcześniej w Filateliście.