Kończy się epoka łowców fok i wielorybów. Przetarli oni szlaki na morza południowe, wzbudzając swoimi relacjami zainteresowanie rządów. Nadchodzi pora na wyprawy naukowe, finansowane przez władze. Wyprawy te oprócz poszerzenia granic wiedzy miały także swoje znaczenie polityczne. W przyszłości badania przeprowadzone przez załogi tych wypraw, a zwłaszcza odkrycie nowych lądów mogły stać się podstawą do wysuwania roszczeń terytorialnych.
Na Oceanie Południowym pojawiają sie dwa statki Astrolabe i Zelee dowodzone przez Francuza o dość skomplikowanym nazwisku Jules-Sébastien-César Dumont d'Urville .
Jego podobizna widnieje na następnym znaczku z serii wydanej przez BAT, poświęconej odkrywcom Antarktydy. Dumon d`Urville urodził się . 23 maja roku 1790 w Conde`- sur – Noireau w Normandii, Pochodził z ubogiej rodziny szlacheckiej, po śmierci ojca jego edukacją zajął się wuj. Dzięki niemu udało się przyszłemu odkrywcy ukończyć w 1810 roku Akademię Marynarki w Tulonie. Droga kariery w marynarce stała przed nim otworem.
Dwusetną rocznicę urodzin uczczono także w rodzinnym miasteczku podróżnika okolicznościowym datownikiem.
Przenieśmy się jednak kilkanaście lat później. Mamy rok 1837. D`Urville jest już znanym żeglarzem, a także wykształconym przyrodnikiem. Opłynął już dwa razy kulę ziemską i przeprowadził cenne badania etnologiczne, a także przywiózł do muzeów francuskich cenne zbiory. Dowiaduje się o projekcie innego wielkiego uczonego Humboldta który chce zbadać pole magnetyczne Ziemi i odnaleźć jego południowy biegun. Projekt ten zaciekawia żeglarza, chce on przeprowadzić podobne badania.
W tym samym czasie docierają jednak do Francji relacje o podróży Weddella. Decydenci z Ministerstwa Marynarki postanawiają więc wykorzystać umiejętności znanego żeglarza i zlecają mu podjęcie próby dotarcia poniżej 74 stopnia szerokości, aby potwierdzić odkrycia Weddella.
Perspektywa udania się tak daleko na południe, choremu na podagrę kapitanowi niezbyt odpowiadała,, lecz trudno było obecnie się cofnąć. Decyzja zapadła. D`Urville wyrusza po raz trzeci w daleką podróż i po raz trzeci na tym samym statku l`Astrolabe. Towarzyszy mu fregata la Zelee, którą dowodzi towarzysz jego poprzednich podróży, kapitan Jacquinot.
Na początku września 1837 roku oba statki pod dowództwem kapitana d`Urville wypływają z Tulonu zmierzając na południe. Jednakże pod koniec stycznia 1838 roku statki znajdują się dopiero na 63 stopniu szerokości, a drogę na południe zagradza olbrzymia ściana lodowa która wydaje się nie mieć końca. D`Urville cały czas był sceptycznie nastawiony co do prawdziwości relacji Weddella i w chwili obecnej wydaje się że był to uzasadniony sceptycyzm. Statki skręcają więc na wschód, płynąć wzdłuż ściany lodowej. Napór lodów staje się coraz większy, niestety 5 lutego 1838 roku zostają uwięzione w lodach. Przed długie pięć dni trwa walka o wyzwolenie się z pułapki. Statki wychodzą z pułapki, niestety statki są w opłakanym stanie. Jednakże nie mogąc płynąć dalej na południe d`Urville postanawia płynąć w kierunku Ziemi Grahama widzianej przez łowce fok Biscoe.
Manewrując pomiędzy polami lodowymi w końcu statki docierają pomiędzy wysepki. Na jednejz nich wznoszą się trzy wysokie góry. Pierwsza z nich była w roku 1820 odkryta przez Bransfielda. D`Urville nadaje jej imię odkrywcy, drugą nazywa Górą Jacquinota, a trzecią – Górą d`Urville `a. Dalej na południe widać wyniosły ląd. D`Urville rysuje bardzo dokładnie brzegi tego lądu i nadaje mu nazwy Ziemi Joinville `a i Ziemi Ludwika-Filipa. Do brzegu nie udało się dotrzeć. Drogę zagradzają góry lodowe.
Dalej nie daje się płynąć, poza tym lato kończy się. Zbyt wiele czasu stracono na Morzu Weddella. Nie udało się dotrzeć do Ziemi Grahama. Co gorsza stan zdrowia załogi nie pozwala pozostać tu dłużej.
D` Urville wydaje więc rozkaz powrotu. Niedaleko od przylądka Horn jeden z lekarzy donosi kapitanowi o wybuchu szkorbutu. W krótkim czasie na”Zelee” jest 29 chorych, na „Astrolabe” jest 20 chorych.
6 kwietnia 1838 roku, mała flota przybija do portu Talcahuano w Chile, Na „Zelee” jest już 40 chorych którzy zostaja przeniesieni na brzeg, chorzy z „Astrolabe” pozostają na statku. Są pierwsze zgony. Dopiero po 4 tygodniach oba statki wyruszają do Valparaiso, gdzie czekają na kapitana wielkie przykrości, głównie z powodu plotek i oszczerstw. W końcu udaje się obalić wszelkie plotki. Uciekając przed nieprzychylnością d`Urville wyrusza w podróż badawczą przez Oceanię. Niestety, załogi obu statków, które przetrwały szkorbut, są osłabione. Teraz swoje żniwo zbierają choroby tropikalne. Umiera 16 osób. Gdy statki wchodziły 12 grudnia 1839 roku do portu Hobart na Tasmanii, nie było wśród załogi ani jednego zdrowego człowieka
Trudno więc dziwić się, że na tym walorze wydanym w 1990 r. przez pocztę TAAF kapitan ma tak zatroskany wygląd. Z jednej strony bardzo zły stan zdrowia załogi, do tego jego własna, bardzo bolesna choroba, ale także nieustanny upór w dążeniu do powrotu raz jeszcze na południe. Niestety, cięzko chorzy członkowie załogi nie wyzdrowieli i trzeba było nająć ochotników. W międzyczasie D`Urville pilnie poszukiwał wiadomości o amerykańskiej wyprawie, o której dowiedział się jeszcze przed wypłynięciem z Francji. 24 grudnia nadchodzi w koncu wiadomość, że statki amerykańskiej wyprawy przybyły do Sydney pod dowództwem kapitana Charlesa Wilkesa. Niespodziewanie na statki D/Urville`a przybywa Biscoe, odkrywca Ziemi Grahama . Przynosi on zaskakujące wiadomości o krążących pogłoskach, że na południe od wyspy Macquarie musi znajdować się ląd. Pogłoski były jak najbardziej prawdziwe, chociaż w tym czasie ani d`Urville ani Biscoe nie wiedzieli że kapitan Balleny dotarł aż do 69 stopnia południowej szerokości i 9 lutego 1839 roku odkrył tam kilka wysp, a w okresie pomiedzy 26 lutego i 3 marca zauważono zjawiska wskazującego na bliskość lądu.
Wszystkie te informacje spowodowały to, ze kapitan d`Urville wychodzi w morze mając na pokładzie swoich statków świeżo zwerbowaną załogę. Tym razem kieruje się dokładnie na południe do bieguna magnetycznego. 16 stycznia ukazują się lody, ale jest to młody lód! Statki 18 stycznia docierają do 64 stopnia szerokości południowej. Drogę zagradzają olbrzymie góry lodowe. Widać wyraźnie, że są to nowe, niedawno zrodzone góry lodowe, a więc miejsce ich narodzin musi być niedaleko. Marynarze wyglądają gorliwie z bocianiego gniazda. Już kilkakrotnie rozlegał się okrzyk: „Ląd w polu widzenia”!
Jako pierwszy dostrzega ląd, tkwiący od wielu godzin w bocianim gnieździe, inżynier Dumoulin. Dostrzega ciągnące się daleko czarnoszare plamy. Pozostają one niezmienione przez długi czas. Na statkach panuje nieopisana radość. Zapada krótka noc polarna.
Tak wygląda mapa podróży Dumonta d`Urville w trakcie której dokonał odkrycia Ziemi Adeli. Ale na razie mamy wieczór 19 stycznia 1839 roku W świetle słońca można było dostrzec daleko na horyzoncie stały ląd. Morze uspokoiło się i przypominało taflę jeziora. Oddajmy jednak głos kapitanowi który w swoim dzienniku tak opisał ten dzień:
"Osiemnastego nasi marynarze obmyślili sobie, aby urządzić święto przekroczenia koła podbiegunowego, podobne do tego, jakie załogi obchodzą podczas przekraczania równika. Wieczorem Ojciec Antarktyk, domniemany brat Równika, wysłał misję do kapitana d`Urville, która zapowiadała przybycie na pokład w następnym dniu władcy polarnego. W trakcie swoistego chrztu, marynarze spożywali wspólnie chleb i wino”.
Oto treść pisma:
Antarktyk XIX, do kapitana marynarki Dumonta d`Urville, kapitana Astrolabe, z pozdrowieniami i wyrazami przyjaźni. Oto po raz drugi Pana statek znajduje się u wrót mojego podbiegunowego imperium; mniemałem więc, widząc Pańską zuchwałość i upór, że powinnością moją jest rozpoczęcie z Panem pertraktacji, bo jeśli nawet użyje Pan na to określenie kapitulacja, zapewne nie przyniesie mi ona ujmy....
Wejdzie więc Pan do mojego królestwa, lecz najpierw zastosuje się Pan do formalności wymaganych przez nasze prawo. Został Pan ochrzczony przez mego brata, komunię przyjmie Pan u mnie;....
Mamy nadzieję przyjąć Pana, ja i moja świta, jutro, w poniedziałek, na granicy mego królestwa. Pismo sporządzono w naszym cesarskim pałacu w Pingwinopolis, na 90 stopniu szerokości i O stopniu długości we wszystkich kierunkach, dnia 19 miesiąca przesilenia słońca, w niedzielę, roku 1839 ery polarnej".
Tak witał Antarktyk zuchwalców którzy dobijali się do bram jego królestwa, ale dzięki temu mógł kapitan nazwać nowo odkryty ląd nazwać imieniem swojej żony Adeli, podobnie zresztą miano otrzymały także zamieszkujące te tereny pingwiny. Historia nie odnotowuje, czy była równie pękata i kłótliwa jak ochrzczony jej imieniem ptak:-)))
Jedynie rycina, ok której nie wiadomo czy w pełni oddaje jej wygląd została umieszczona na znaczku wydanym przez pocztę TAAF w 1981 r. - Mi 163.
W następnych dniach statki są unieruchomione przez ciszę morską. Dopiero 21 stycznia lekki wiatr niesie statki ku lądowi. Ląd dziki i bez żadnego uroku, dzika śnieżna pustynia, ale jest to na pewno ląd do którego tak wytrwale dążono. Niestety, nie można na niego zejść, pozostają więc tylko małe wysepki do których kierują się łodzie. Po trudach związanych z rozbijaniem kry można w końcu wysiąść na stały ląd. Ale tutaj czeka wszystkich niespodzianka – jest on zamieszkały!! To antarktyczni gospodarze – pingwiny bronią swojej ziemi przed intruzami. Wkrótce jednak na najwyższym wzniesieniu wyspy powiewa trójkolorowa flaga. Z okazji wzięcia tej wyspy we francuskie posiadanie odkorkowana zostaje flaszka starego wina.
Tęskniący za żoną kapitan Dumon d`Urville nadaje temu nowo odkrytemu lądowi nazwę Ziemi Adeli. Także i pingwiny będące tutaj gospodarzami będą odtąd nosić imię Adeli.
Tak jak i kiedyś tak i dzisiaj pingwiny Adeli hałaśliwie i z wrodzonym im wdziękiem witają przybyszy na swojej ziemi. Dzisiaj nie są już osamotnione.
Na tych samych wysepkach które na których wylądowała załoga statków dowodzonych przez kapitana d`Urville mieści się baza antarktyczna jego imienia.
Tak wyglądała baza założona na miejscu lądowania, dzisiaj jest ona ważnym miejsce badan naukowych, a jej zabudowania nieustannie wzbudzają zainteresowanie pingwinów.
Wytrwałość kapitana d`Urville zaowocowała wielkim odkryciem. Porażka odniesiona podczas pierwszej wyprawy w krainę lodów zostaje z nawiązką wyrównana. Tęsknota za rodziną zaowocowała zaś nadaniem imienia ukochanej kobiety zarówno nowo odkrytemu lądowi jak i jego gospodarzom.
Po wykonaniu zleconych zadań Dumont d'Urville wrócił - przez Hobart i wokół Przylądka Dobrej Nadziei - w listopadzie roku 1840 do Francji. Wkrótce został awansowany do stopnia kontradmirała, odznaczony medalem Towarzystwa Geograficznego w Paryżu i zobowiązany do napisania sprawozdania z wyprawy antarktycznej. Praca ta, 9-tomowe dzieło pod nazwą "Wyprawa do Bieguna Południowego i Oceanii", (fr.: Voyage au Pôle Sud et dans l'Océanie, sur les corvettes "l'Astrolabe" et "la Zélée" (tome 1 à 9 + Atlas) wydana została jednak pośmiertnie w latach 1843 -1848, bowiem w maju 1842 roku Jules Dumont d'Urville zginął tragicznie (wraz z żoną i synem) w katastrofie kolejowej w pobliżu Wersalu.
Jego nazwisko nosi założona na Wybrzeżu Adeli, gdzie zlokalizował południowy biegun magnetyczny, w roku 1950 stała francuska stacja badawcza nazwana jego imieniem. Jego imię nosi też morze Dumont d`Urville`a fragment Oceanu Indyjskiego, a także statek badawczy oraz lodowiec na Antarktydzie.